9 miesięcy w Kawiarni Moko-tuff

Związek jest jak kwiaty, trzeba o niego cały czas dbać. Nie możemy dopuścić, aby w naszą relację wkradła się nuda, monotonność i doprowadziło to do bylejakości. Jednym z elementów pielęgnowania naszej relacji jest świętowanie miesięcznic. Nie musi to być niewiadomo co, ale zawsze staramy się zrobić coś ciekawego. Czasem będą to jedynie kwiaty, innym razem wyjście na spacer, a jeszcze innym krótka wycieczka. Tym razem postanawiamy odkrywać Warszawskie kawiarnie – chociaż idziemy tam z celem picia herbaty, a nie kawy.

W zasadzie naszą 9-cio miesięcznice świętujemy dzień wcześniej (06.01), gdyż następnego dnia mam samolot do Niemiec (to już ostatni!)

Rano, no dobra, może nie tak rano. ok. godziny 12 przychodzę do Zuzi, na Ludomira Różyckiego. Wręczam jej kwiaty i możemy iść. Zuzia wygląda ślicznie – ma na sobie czarną bluzkę i sweter, no jestem ogromnym szczęściarzem mając tak piękną dziewczynę.

Jest 6 stycznia – Święto 3 Króli, trochę obawiamy się, czy będzie coś otwarte, ale Warszawa nas nie zawodzi. Mamy kilka pomysłów, gdzie się wybrać i ciężko nam się zdecydować. Na pierwszy ogień idzie kawiarnia między budynkiem C, a G (SGH), Cafe Iluzja. Latem, ponoć jest tam super klimat. Kawiarnia należy do Kina Iluzja, znajduje się w zacisznym miejscu, po środku skweru Antoniego Słomińskiego. Przed kinem wystawiane są stoliki, a klienci mogą się delektować widokiem starych kamienic i zielonych drzew pijąc aromatyczną kawę. Ale nie tym razem. Jest zima, a stoliki są schowane. Wchodzimy do środka, ale szybko uciekamy. Zero klimatu, jest jakoś tak oschle, zimno, mało przyjemnie.

Kontynuujemy romantyczny spacer kierując się w stronę metra Racławicka. Jest tak pięknie i cudownie. Patrzę w Zuzi zakochane oczy i rozpiera mnie taka ogromna radość serca, że aż nie umiem tego opisać żadnymi słowami.

Decydujemy się wypić herbatę w Kawiarni Moko-tuff. Wchodzimy do środka i… jest całkiem przyjemnie. Wnętrze jest zrobione w stylu Wintage. Jedna ściana jest cała zrobiona z czerwonej cegły, gdzieniegdzie widać obdrapania (chociaż w tym przypadku mamy wątpliwości, czy jest to zaniedbanie, czy celowy wybór). Wspólnie ustalamy, że wystrój jest w porządku, ale jakoś szczególnie nie robi na nas wrażenia.

Siadamy przy małym stoliku w rogu i zamawiamy zimową herbatę. Wybór jest dosyć prosty. Mamy do wyboru zwykłą czarną herbatę, zwykłą owocową i zimową. Oczywiście pada na zimową! Ale to nie koniec wyborów. Postanawiamy zaszaleć i zamówić ciasto! Patrzymy na nie i przy 6-ciu z 8 widnieje dopisek “bez glutenu”, wtedy Zuzia się mnie pyta: – a nie ma jakiegoś z glutenem? Ach, co za moda. Decydujemy się na jedno z dwóch ciast z glutenem. Nawet nie pamiętam nazwy, ale na pierwszy rzut oka wygląda całkiem nieźle i ma bezę.

Herbata jest podana w bardzo ciekawy sposób. Na czajniczku położony jest talerzyk, a na nim malutka miseczka z jakiś słodkim syropem. Bardzo fajne rozwiązanie, szczególnie, dla osób, które nie słodzą na codzień herbaty.

Po chwili wjeżdża ciasto i w tym momencie zaczyna się uczta podniebienia. Na spodzie znajduje się biszkopt, odrobinę wyżej masa rozpływająca się w ustach, do tego czuć posmak cynamonu (mmm), nad tym kolejna masa, wiórki orzechów, a na górze przepyszne, świeże owoce: borówka, granat i kawałki czekolady. Tym ciastem kawiarnia Moko-tuff nas kupiła. Wyśmienite ciacho, godne świętowania 9-tej miesięcznicy.

20180106_124949

Kawiarnia Moko-tuff

Wystrój: w porządku
Obsługa: w porządku
Herbata: bardzo smaczna
Ciasto: rewelacyjne ❤
Ceny: typowe Warszawskie (herbata mały czajniczek 14 zł; spory kawałek ciasta 12 zł)

Suma: 7/10

Autor: Pita

20180106_125020

Leave a comment